Dzisiaj śniadanie zaliczyła Afrodyta. Wylądowała z ułowką i zabrała się za odpierzanie a na poręczy  widać cień sokoła siedzącego na poręczy i słychać było sokoli głos. Sokół z  poręczy odleciał, Afrodyta odpoczęła, pozbyła się wypluwki i zabrała się za jedzenie. Po kilkunastu minutach rozejrzała się i odleciała z resztką swojego posiłku.
 
 

Daszek budki zamieniony w sokolą jadalnię kiedy dostawcą jest Afrodyta. Wczoraj rano nikt jej nie przeszkadzał ale wieczorem co prawda w pośpiechu coś niecoś zjadła ale zaraz pojawił się jeden młody a za chwilę drugi a może druga i musiała odpuścić. Brakuje podglądu z kam1 bo z trójki kiedy jest cień trudno mi rozeznać które młode jest na daszku. Młode próbowały trochę siłowania na zasadzie co twoje to moje a mojego nie ruszaj ale w końcu dość zgodnie się posilały. jeden wydaje mi się, że Włókniarz bo najjaśniejszy odleciał pierwszy a potem po kilkunastu minutach także drugi. Wtedy ponownie pojawiła się Afrodyta i dokończyła kolację.

A to dwa gagatki które zabrały posiłek matce.
 

Dzisiaj rano normalka bo Afrodyta na łupie. Ale przybyły małolat dość agresywnie zaatakował nawet wskakując na jej plecy. Samica zostawiła i zniknęła. Jeżeli nie było zmiany  młodych bo nie śledziłam na bieżąco to tym niegrzecznym  był Fabrykant. 

 

W tym czasie ktoś siedział na poręczy a w budce przytulił się Gdynek

 

Ktoś pojawił się na resztkach które zostawił Fabrykant i to była Afrodyta.
 

Wczorajsza kolacja została dostarczona przez Afrodytę, pojawili się Fabrykant i Veolka, obyło się nawet bez większej szarpaniny. Veolka po chwili schowała się poza zasięgiem kamery, a Fabrykant przejął łup od Afrodyty  

Pokazała się wtedy Veolka, a po chwili także Włókniarz, który próbował wyrwać rodzeństwu posiłek. Po nieudanej próbie odleciał.
 
Później jeszcze przez chwilę jedli Fabrykant z Veolką. Włókniarz jadł ostatni, ale niestety na kamerze nie było zbyt wiele widać. 
 

Afrodyta przyleciała z ułowką po godzinie siódmej, usiadła tak jak zazwyczaj na daszku. 
 
Siedziała tak ponad godzinę jedynie co jakiś czas się rozglądając, kilka razy słyszałem odgłos sokoła w tle. W końcu na daszku pojawił się Włókniarz. Odebrał łup od Afrodyty, która od razu odleciała, on pokrzyczał jeszcze kilka minut i zabrał się do jedzenia.
 

W ten weekend byłam w celach osobistych w Łodzi. Oczywiście w związku z tym nie omieszkałam odwiedzić naszych rezydentów zarówno pod EC3 jak i EC4. Tutaj skupię się na EC3, a o EC4 napiszę w odpowiednim wątku. W piątek 1 sierpnia wybrałam się pod EC3. Fajnie to wszystko jest zobaczyć na własne oczy "od dołu"  Byłam przekonana, że drugi komin jest niższy a okazał się wyższy co mnie zaskoczyło szczerze mówiąc. W porównaniu do umiejscowienia budki na niższym kominie ten drugi komin jest kolosalny. Ogólnie przez to wydaje się, że budka jest nisko, a przynajmniej ja miałam takie wrażenie. Oczywiście wysokości są i tak bardzo duże. Pogoda niestety nie była za fajna, było bardzo pochmurno, co jakiś czas spadały jakieś pojedyncze krople więc wiadomo, że taka pogoda nie sprzyja lotom sokołów, a poza tym jest już "po sezonie". Totalna cisza, nikogo nie mogłam znaleźć. Na dodatek byłam z dwójką dzieci, które już po godzinie miały dość, wiadomo jak to dzieci. Ale tak czy inaczej sokolenia i cierpliwości trzeba uczyć się od małego, wiadomo   W końcu dojrzałam kogoś na tym drugim, wyższym kominie, dosłownie prawie przyklejonego do ściany komina. Nie mam pojęcia czy to Gdynek czy Afrodyta, ale podobno Gdynek lubi tam przesiadywać więc może to on. Sokół wiadomo, jak nie musi to nie lata więc widziałam tylko tego kogoś jednego siedzącego i czyszczącego sobie piórka. Sokolenie trzeba było w końcu zakończyć. Podsumowując, jak na ten czas i na tę pogodę jestem zadowolona, że kogokolwiek zobaczyłam, bo liczyłam się z tym, że mogę nikogo nie zastać. Także wizyta na plus. Jak kiedyś będę jeszcze w Łodzi to oczywiście będą kolejne odwiedziny